wtorek, 2 listopada 2010

Wirusowo..

Wirusowo biegunko-wymioto-gorączkowo. Poprzedni mój wpis dotyczył przykrego wydarzenia,któe skończyło się pobytem na Izbie przyjęć w Szpitalu w otoczeniu chorych dzieci... i pewnie tam to cholerstwo złapaliśmy-Potomek już od środy miał nieco podwyższoną temperaturę,w nocy z czwartku na piątek  (u babci ) zrobił najpierw pierwszą półpłynną a potem zupełnie płynną kupkę, w piątek nawet miał dość wysoką przez chwilę temperaturę-ale głupiej matce WSZYSCY dosłownie tłumaczyli-ZĄBKI!...wczoraj (będący na kacu po mamusi urodzinach) Tatuś od południa na przemian opróżniał płyny dołem i górą! 
Wieczorem pojechaliśmy na Izbę przyjęć do Szpitala gdzie Synuś przyszedł na świat głównie z niekończącą się biegunką Synusia ale i chcieliśmy powiedzieć o Tatusiu i Mamusi (bo nie wspomniałam wcześniej,że i mamusię mdliło wczoraj i z 3 razy przeczyściło)...ale była tak niemiła baba,że szok...z nerwów pół rzeczy zapomniałam powiedzieć...no więc dziś rano Tatuś pojechał na pogotowie sam ze sobą-dostał leki (które swoją droga na razie efektów nie przyniosły) i postanowił,że zostanie w domu,a ja z Potomkiem pojechałam do mamusi i tam poszliśmy m.in. na grób mojego Tatusia...a w międzyczasie dowiedziałam się że: chorują już: syn mojej siostry (zjechali do mamy na Święto), bratowa (była z moim bratem i córeczką w sobotę na moich urodzinach i z racji dość mocno zakrapianej imprezy zostali na niedzielę), a później (jak odjeżdzałam przed wieczorem od mamy) przyjechał brat z rewelacją że i Ich córeczka już choruje...do tego moja siostra coś niewyraźnie się czuje ( szwagier chyba też)...a i mnie od jakiejś godziny mdli:(
Nieźle naprodukowaliśmy wirusa,co ? Chce ktoś?
Takim Angielskim humorem kończę tę wypowiedź dzisiejszą...oby jutrzejszy dzień przyniósł polepszenie dla nas wszystkich....Życzę wszystkim zdrówka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz