czwartek, 30 czerwca 2011

Choroby ciąg dalszy...

Wczorajsza noc była koszmarna...Mamusia położyła się do łóżka już tradycyjnie ok 1-szej w nocy...i niedługo potem obudziła się (a może nie zasnęła wcale?!) i zmierzywszy Synusiowi gorączkę przystąpiła do jej zbijania, bo była dość wysoka..po godzinie od podania leku z ibuprofenem temperatura była bez zmian..przystąpiliśmy (my-bo mi Stary się angażował) do drugiego sposobu zbijania gorączki a mianowicie stosując chłodzącą kąpiel (w letniej wodzie)...było jakoś po 3 gdy ostatecznie ja i Synuś poszliśmy spać (Tatuś zasnął nieco wcześniej)...ok 6 pobudka...i co? powtórka z rozrywki-znów dość wysoka gorączka ale z uwagi na czas podania poprzedniej dawki leku nie mogłam w ten sposób zbijać Maleństwu gorączki,a Mały nie dał sobie (podobnie jak wcześniej w nocy) robić zimnych okładów, dopiero ok 7 mogłam podać znów lek i zaraz po nim (i niestety znów po zmianie bardzo przepełnionej pieluszki) jakoś udało się nam znów zasnąć...a po 10 już szykowaliśmy się do lekarza-uznałam,że trzeba skonsultować to z Pediatrą- w końcu nigdy w ten sposób nie przebiegała biegunka u Synusia...Synuś znów dostał zastrzyki...znów płacz i walka z Nim z pomocą 2 pielęgniarek..po południu gorączka powróciła i urosła jeszcze wyższa i znów nie dała się zbić,mimo zwiększenia dawki leku przeciwgorączkowego, mimo kąpieli...nic...jeśli temperatura się zmieniła to na wyższą!! Po 20 pojechaliśmy na pogotowie (do nowego ślicznego położonego o kilka minut od nas Szpitala...choć ja nie wierzę,że zmiana budynku ze starego,walącego się na nowy pomoże coś na moją o nim opinię-przecież ludzie są Ci sami co w tamtym,a to przecież nie od ścian zależy opieka w szpitalu!!to tak na marginesie)...tam skorzystaliśmy z okazji i przebadaliśmy jeszcze raz Młodego...i dobrze,bo uspokoiłam się-leczenie jest dobre,nic się gorzej nie dzieje...a na marginesie (choć powinnam wcześniej wspomnieć) to dziś o 16 przyjechała moja Mamusia...Ona nie może siedzieć w domu gdy mnie lub mojemu Synusiowi (czy kiedyś mojej siostry Dzieciom) dzieje się coś-Ona po prostu musi być by w razie czego służyć pomocą...Dziękuję Mamusiu...
A wracając do Puchatka to po powrocie ze Szpitala (i wykupieniu kolejnego w dniu dzisiejszym leku tym razem z Paracetamolem) temperatura spadła i od razu Młody zaczął wariował...buszował do po 23 :) Teraz Słoneczko śpi...i mam nadzieję,że najgorsze za nami...oby....

1 komentarz: