piątek, 10 czerwca 2011

Słodkie lenistwo

Młody śpi,a ja siedzę przed TV i oglądam co popadnie..normalnie,a więc tak jak jeszcze kilka dni temu,ten "wolny"czas wykorzystałabym na sprzątanie,gotowanie itd..tak byloby normalnie,ale nie jest,bo straciłam sens tego wszystkiego..oszukuję (nawet samą siebie),że opieka nad dzieckiem aż tak bardzo mnie pochłania i choć jest w tym chociaż małe ziarnko prawdy,to jednak bardziej jest to próba wytłumaczenia się..a tymczasem prawda jest taka,że nie mam ochoty "bawić się" w idealną żonę..w tej chwili mam wrażenie,że mieszkam z obcym człowiekiem,z człowiekiem,z którym łączy mnie tylko dziecko,ponadto zrodzone w wyniku wpadki i to przez ludzi,którzy nie kochają się a tkwią z sobą dla wątpliwego dobra dziecka,a nie zrodzone przez kochające się młode malzenstwo..Nie rozmawiamy ze sobą prawie wcale a jeśli już zdarza się,że zamienimy ze sobą choć słowo to jest to dość chłodna,rzeczowa rozmowa,rozmowa na "poważne" tematy byłaby warczeniem na siebie,albo nawet skończyłaby się kłótnią-a ponieważ ostatnio obiecałam sobie,że oszczędzę dziecku takich doznań to gdy robi się nerwowo kończę rozmowę,albo w ogóle jej nie podejmuję..Do czego to wszystko prowadzi?Kto zyskuje na takiej sytuacji?Czy ktokolwiek?I choć odpowiedź jest prosta to jednak chyba brak mi wystarczająco odwagi,siły by coś zmienić..pewnie w nieskończoność będę użalać się nad soba...oby nie,bo przecież jak ciągle słyszę-szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko!Dla Niego powinnam znaleźć w sobie siłę, by coś zmienić..bo przecież nie mam co liczyć na inicjatywę Męża-On albo nie widzi problemu(często powtarza-że nie ma czasu na "głupoty" więc nie zastanawia się),nawet jeśli ja wyraźnie Mu wskażę problem to On często go neguje, a jeśli zdarza się,że wyjątkowo zgadza się ze mną to zupełnie nic z tym nie robi-zwykle ja nagadam się,że aż w gardle zasycha a On powie,dwa czy trzy zdania-i jeśli wyjątkowo się zdarza tak, to jest to "przepraszam", choć rozwinąć myśli za co dokladnie przeprasza to już nie potrafi-przez co słowa te są dla mnie puste,czy też mówi "poprawię się,zmienię się"..tyle,że jeszcze nic,nigdy się nie zmieniło a nie rzadko bywa,że już za chwilę jest tak jak zawsze..beznadziejny przypadek...
Dziecię moje śpi już prawie 3 godziny,a ja czuwam przy Nim..ostatnio spędzam z Nim niespełna calutkie 24godziny na dobę,bo pomijając moje może wymyślone tłumaczenia faktem jest,że zrobił się z Niego Synuś Mamusi i nie chce opuścić mnie na krok..nad czym ja nie ubolewam,bo wtedy czuję,że mam po co żyć i wszelkie problemy znikają-liczy się tylko On,a uśmiech sam pojawia się na twarzy,gdy mocno ściska za szyję,czy radośnie się śmieje.Dla takich chwil warto żyć:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz