czwartek, 30 czerwca 2011

Nie zapeszając...

Noc minęła bez gorączki i do tej pory utrzymuje się normalna temperatura...niespodzianka w pampersie była jedna i to nie całkiem płynna..czyżby to...nie dokończę tego zdania,coby nie zapeszyć.
Moje Słoneczko już coraz więcej czasu spędza na zabawie, odzyskał swój uśmiech i ogólnie coraz więcej ma siły...głównie do brojenia i do zabawy:)
Teraz śpi....a ja zbieram siły przed kolejną porcją zabawy z Nim...a dziś Tatuś pewnie w niczym nie pomoże,bo niedawno zadzwonił z pracy z rewelacją,że chyba złapał coś od Puchatka (czyżby więc to jednak wirus?!) i sam ma objawy podobne do Małego....a prosiłam-nie całuj Go,bo jeszcze zarazisz się...ale po co słuchać Żonę? Wczoraj tak samo nie posłuchał mnie,podczas gdy ja upierałam się,żeby odczekać aż spadnie gorączka (co nie chciało nastąpić) i jechać na pogotowie na zastrzyk i jednocześnie zasięgnąć konsultacji lekarskiej a może dostaniemy coś na zbicie gorączki, Stary upierał się,że skontaktuje się z Sąsiadką Jego Rodziców,która jest pielęgniarką...na nic były moje tłumaczenia,że nie o sam zastrzyk chodzi ale o całą resztę...na nic moje prośby,żeby nie kombinował,bo nie ma takiej potrzeby i na nic Jego obietnice,że odpuszcza...po powrocie ze spaceru powiedział,że był u tej Znajomej,ale Jej nie zastał...byłam zdenerwowana,że ZNÓW nie liczy się z tym co do Niego mówię i jeszcze martwiłam się stanem Syneczka tak więc wyjeżdżając do Szpitala byłam kłębkiem nerwów...całe szczęście,że wszystko potem potoczyło się jak się potoczyło.
Wracaj Syneczku do zdrowia!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz