wtorek, 28 czerwca 2011

Serce się kraje...

Wczorajszej nocy moje Dziecię spało bardzo niespokojnie,wciąż wybudzało się z płaczem,wierciło,kręciło w łóżeczku...ostatecznie wstało ok 6 i zaraz jak z fontanny chustnęło z Niego-zwrócił całe mleczko jakie spożywał z Mamusinego cyca w nocy...i zaraz jak ręką odjął-polepszyło Mu się...przed 8 nawet zasnął ponownie...pospał ok 1,5godziny i jak obudził się to znów powtórka z rozrywki-fontanna i ulga...potem zaczęły się coraz bardziej luźne kupki aż w końcu to co znajdowałam w pieluszce ledwo się w niej mieściło (albo nie mieściło!)...wprowadziłam leki jakie na taka okoliczność miałam w apteczce i wymioty ustąpiły (odpukać do tej pory nie powtórzyły się) ...ale niestety dopiero wtedy się zaczęło najgorsze-Synuś zrobił się apatyczny,wciąż tulił się do Mamusi-jeśli nie był akurat na rękach u Mamy to podchodził i kładł główkę na kolanach..serce mi się krajało,aż popłakałam się,że On tak cierpi:(
Pod wieczór ustąpiła biegunka ale za to pojawił się stan podgorączkowy...Przed chwilą przez sen zmieniałam Mu pieluszkę,bo słyszałam,że coś poszło...
Przestaje mi się to podobać...jeśli temperatura pójdzie w górę, bądź objawy się nasilą pojedziemy do bardzo blisko położonego nowego Szpitala...miałam nadzieję,że długo nie będę musiała go zwiedzać,ale jeśli trzeba będzie to nie będę się zastanawiała...póki co zapowiada się noc spędzona na czuwaniu przy moim Maleństwie..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz