środa, 22 lutego 2012

Kolejne dwa dni...już 12 w sumie

Dwa ostatnie dni-poniedziałek i wtorek minęły nam mile...wczoraj byliśmy (ja i Kubuś) u mojej koleżanki, która posiada wspaniałą parkę:) Córunię starszą i Syneczka młodszego niż Kubuś...było miło...a później wybrałam się do dentysty (z sobą) i nawet udało mi się szybko wrócić do domku do tęskniącego Syneczka:)A przy okazji dogadałam szczegóły odnośnie Młodego ząbków...czeka nas wizyta u dentysty-jestem zdania,że lepiej zapobiegać niż leczyć...póki co poparła moje obecne działania ale powiedziała,że i tak nie zaszkodzi skontrolować co nieco, choćby dla mojego dobrego samopoczucia:)
Dziś siedzieliśmy w domku,ale za to przed wieczorem wpadła koleżanka Babci z Mężem i oczywiście Kubuś był główną atrakcją wieczoru:) Nic a nic się nie bał i oboje (i my wszyscy) zachwycali się Nim:)
...a wcześniej tatuś odezwał się...poniżej cytuję nasze wiadomości sms:
T:Jakubek coś potrzebuje
Ja:No ciągle czegoś potrzebuje,w końcu wszystko się zużywa
T:Napisz co to Łukaszowi podrzucę
...i na tym koniec...bo nie miałam co pisać...uznałam,że skoro nie ma w planach osobiście dostarczyć nam czego trzeba to poradzę sobie sama..i jutro chyba wymyślę wyjazd znów do tego znienawidzonego przeze mnie miasta...
Ale jak mam rozumieć kolejny kontakt od Niego? Mięknie? Nieeee pewnie coraz bardziej tęskni za dzieckiem...a niech pomyśli,teraz będzie tylko gorzej - dla Niego rzecz jasna, bo ja utwierdzam się w przekonaniu,że przedłużający się coraz bardziej pobyt poza domem służy mi (nam-mnie i Kubusiowi)..nie pamiętam już kiedy tylu ludzi widywaliśmy i to w tak krótkim odstępie czasu...odrabiamy zaległości nagromadzone w ciągu wszystkich tych miesięcy...oczywiście co ja przed każdym spotkaniem przechodzę to już tylko ja wiem...i jak muszę upewniać się czy wszyscy zdrowi...a potem niech nie daj Boże czyjeś dziecko przy moim kichnie,kaszlnie itd...pewnie przerażenie mam wypisane na twarzy...ale cóż zrobić...nasza obniżona odporność wymusza na mnie izolowanie od chorych,inaczej znów skończy się zapewne bardzo poważnie,bo albo zapaleniem oskrzeli albo nawet płuc...a tego nie znoszę...patrzeć na cierpienie swojego dziecka to najgorsza tortura..

1 komentarz:

  1. Wcale Ci się nie dziwię, że jesteś wrażliwa na chorujące inne dzieci przy swoim własnym - mam tak samo ;-)
    I jestem strasznie ciekawa, jak Kubuś zniesie wizytę u dentysty :D

    OdpowiedzUsuń