poniedziałek, 13 lutego 2012

Ulga

Wyjątkowo dziś napiszę tylko (czy prawie tylko) o Puchatku:)
Od paru dni (i nie wiem czy to sprawił klimat mojego rodzinnego domku,w którym przebywamy z Młodym ostatnio) nie męczę się z usypianiem Młodego-czytaj moje plecy mogą odetchnąć (że tak powiem)..wieczorem po kąpaniu owijamy się (Młodego) kocykiem o czym On sam przypomina (o okryciu Go) i nosze Go z zegarkiem w ręku 5 minut po czym kładziemy się do łóżka i tak długo leżymy aż zaśniemy (bo zwykle i ja padam razem z Nim)...w dzień jest gorzej,bo nie poleżałby w biały dzień w łóżku nie śpiąc,więc noszę Go aż zaśnie,ale ostatnio też trwa to 5 minut najczęściej,bo zabieramy się do zasypiania jak już jest nakarmiony (po obiadku) i padnięty:)Jest dobrze...
Przynajmniej z zasypianiem,bo ostatnio znów wymaga częstego noszenia i dziś mój kręgosłup odmówił posłuszeństwa,i przy każdym schylaniu się bolał jak cholera...
A tak w ogóle (o czym wspomniałam wyżej) my nadal u babci....dziś wykonałam ruch i zadzwoniłam do Męża,ale od razu spytał "no co tam" więc chyba nie przeszkadza Mu obecny stan rzeczy (my tu On tam) więc powiedziałam tylko,że potrzebuję paru rzeczy z domu i,że brat mój po pracy przyjedzie po to...miał wieczorem zadzwonić pogadać...jest już 23 więc już raczej nie zadzwoni...no cóż trudno....niniejszym okres separacji uważam za rozpoczęty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz