piątek, 17 lutego 2012

Odwilż...

Dziś złapałam się na tym,że zatęskniłam za swoim Mężem...szczerze...zamarzyło mi się nawet, by tylko się do Niego przytulić...i znów (jak zawsze) miałam ochotę do Niego się odezwać...na szczęście trwało to chwilę...bo na trzeźwo myśląc,wiem,że to najgorsze co mogłabym teraz zrobić...może rzeczywiście teraz nasza "separacja" do czegoś doprowadzi..choćby do jakiś szczerych wniosków..póki co (poza tą chwilą słabości) uważam,że Jemu jest dobrze tak jak teraz-nie musi na nic dawać,poza swoimi własnymi potrzebami -czyt. jedzeniem dla siebie (a zakładam,że dość często króluje na stole Pizza), pewnie rachunki (jeśli jakiekolwiek opłaca)uznaje tylko swoje własne-tylko patrzeć jak dostane smsy z przypomnieniem o niezapłaconych rachunkach za telefon i internet..ponadto On pewnie uważa (i tak też pewnie tłumaczy jeśli ktoś ewentualnie pyta o mnie-o nas) "pojechała do Mamusi" jakby to miało znaczyć - wybrała Mamusię! Już kilka razy to przechodziłam,więc myślę,że i tym razem jest tak samo...Obym wytrwała w swoim postanowieniu - nie odezwać się pierwsza!
A Młody,co? Po paru dniach u babci nie potrzebuje już Mamy...tylko Dadzia i Baba....i mam mieszane uczucia,bo z jednej strony mam pierwszy raz od Jego narodzin tyle czasu dla siebie,a z drugiej strony,jak to, nawet Jemu już nie jestem potrzebna? :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz