środa, 15 lutego 2012

Po-walentynkowo

Nigdy specjalnie nie obchodziłam tego święta..jakoś nigdy mnie to nie bawiło...no może w w podstawówce było fajnie dostawać kartki walentynkowe od nie tak cichych wielbicieli...Pamiętasz Kacha moje perypetie z Arkiem M? :) Ehhh, to były czasy :)
W tym roku jednak było jeszcze inaczej,bo zwykle dostawałam różę od Męża z tej okazji,a w tym roku jest jak jest...a jak jest? Nadal jestem u Mamy, Stary nie odezwał się słowem (mimo,że w poniedziałek miał zadzwonić wieczorem, co obiecał, gdy ja zadzwoniłam do Niego z prośbą o spakowanie i przekazanie mojemu Bratu paru rzeczy dla mnie i Młodego). Wczorajszy Walentynkowy dzień spędziliśmy z Puchatkiem do południa u mojej kuzynki..było fajnie, dzieciaki bawiły się a my narzekałyśmy na swoich Mężów, obie dość nieszczególnie trafiłyśmy...a reszta dnia minęła nie wiadomo kiedy...a dziś z rana z Dziadkiem pojechaliśmy do mojej Pediatry po receptę na lek dla Młodego a przy tym zbadała Go,bo dziś coś zaczął pokasływać...póki co Ona niczego nie dopatrzyła się, co jeszcze i mam nadzieję,że to nie to co myślę, a co myślę? Ostatnio w ciągu kilku dni spotkał sporo dzieci i niestety zawsze coś mógł załapać...oj chyba załamałabym się...szczególnie w obecnej sytuacji,gdy do swojej przychodni mam kilkanaście kilometrów,a znając panią doktor chciałaby częstych wizyt w Przychodni:( Mam nadzieję,że panikuję przedwcześnie..prosto z przychodni pojechaliśmy do nas do domu m.in. po leki Puchatka...jakież było moje zdziwienie-Stary nie zrobił sajgonu w mieszkaniu...pewnie nie bywa tam za często..
Starałam się nie dać poznać,że byłam tam,bo i po co? Czekam nadal na ruch Starego...a czy doczekam się to już zupełnie inna sprawa...choć szczerze Mu współczuję,że nie może oglądać Synka,jest taki słodki i kochany...i ciągle czegoś nowego się uczy...wciąż wymyśla nowe zabawy i umie już mówić Dziadzia (co w Jego wykonaniu brzmi trochę jak DADZIA), kaczka-NIANIA (za cholerę nie wiem skąd Mu to przyszło do głowy!) zegarek - CYK...ja tam nie wyobrażam sobie dna bez Niego,a co dopiero tydzień! Jutro będzie tydzień jak bawimy u mojej Mamy....i myślę,że potrwa to znacznie dłużej-tym razem się zaparłam! Nie wykonam więcej żadnego ruchu! Dlatego dziś starałam się nie dać poznać,że byłam, potrzebowałam dowiedzieć się o brakującą część ze stoliczka jaki zakupiliśmy ostatnio i chciałam odezwać się z tego powodu,ale chwała bogu dziś sama zobaczyłam co brakuje...jedyne co,to to,że pieniądze skończą się wkrótce,ale nie martwię się tym...poradzę sobie-MUSZĘ SOBIE PORADZIĆ! W końcu wygląda na to,że mojemu Mężowi obecny stan rzeczy nie przeszkadza,więc pewnie tym razem okaże się w którą stron pójdziemy...w prawo lub lewo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz