niedziela, 12 lutego 2012

Wciąż u mamy...

W piątek rano dojechała moja siostra z rodzinką, a ok 12 byłam już posiadaczką ziemi :) Licytacja była fajna,bo na moją działkę nikt inny nie wpłacił wadium,więc było pewne:) Reszta dnia minęła nie wiadomo kiedy...po południu wpadł brat z Bratanicą i dzieciaki ślicznie się bawiły.Plan był,że w sobotę dojedzie do nas Tata, tak zapraszała moja Mama a On odpowiedział "zdzwonimy się" , wcześniej także z moją siostrą i Szwagrem umawiał się na Skypie...nasze zdzwanianie się wyglądało tak: piątek zero kontaktu przez cały dzień, w sobotę niewiele po południu zadzwoniłam sama, już nie czekałam na Jego ruch..."no co tam?" spytał...ehhh...za chwilę wkurwił mnie na maksa,bo powiedział "nie,nie przyjadę dziś,bo nie wyrobiłem się z robotą, jutro przyjadę"...podziękowałam więc i rozłączyłam się...moja Mama, siostra i Szwagier byli wściekli...a szczególnie Ci ostatni,bo nie widzieli się z Nimi od listopada,a przecież mają Mu coś załatwiać, to mógłby starać się utrzymać z Nimi jakiś kontakt...nawet chcieli osobiście Mu podziękować,ale mój Mąż miał wyłączony telefon...potem wielokrotnie słyszałam rozmowy,które milkły gdy ja wchodziłam..a dodam,że ogólnie samopoczucie w weekend miałam nie najlepsze..zawsze miałam wrażenie,że jesteśmy różnie z siostrą traktowane i to (jak i to,że dziecka nie mogłam spokojnie usypiać wieczorem,bo tak dzieciaki hałasowały..i pewnie nie widziałabym w tym nic złego,gdyby nie to,że moja siostra gdy Jej dzieciaki były małe wściekała się,że nie myjemy się wieczorem przed Jej dziećmi a potem nie zapada ciiiiisza! ehhh,że tak łatwo niektóre rzeczy ulegają zapomnieniu)...a jak dodam,że umieram gdy widzę,że mój ukochany pies już nie ma prawa wstępu do domu i teraz w te wielkie mrozy śpi w kotłowni,to serce się kraja...w piątek aż się popłakałam z tego powodu,a potem wybrałam się z nim na spacerek.A dodam,że moja siostra przyjeżdża ze swoim psem i on ma nawet prawo wstępu do każdego pokoju i na wszelkie kanapy...i nawet moja mama nie jęknie,że znów w całym domu ma ślady łapek,bo przecież nie da się idealnie psu łapek wytrzeć po dworze...ehhh, Shaggy współczuję Ci,że jesteś zwykłym kundelkiem a nie rodowitym sznaucerem, wtedy mógłbyś wszystko! A tak,to nie ważne,że przez ostatnie 3 lata Shaggy znów mieszkał z nami w mieszkaniu, spał w ciepełku i na łóżku, po wyprowadzce do mojej Mamy (a dodam,że miało być to tylko na czas naszych wczasów) pies znów trafił na podwórko,bo "przecież nic Mu nie będzie!"...ehhh,serce pęka:(
Ale wracając do Starego...nie przyjechał wczoraj,a my opijaliśmy nowe auto mojego Ojczyma..tzn kto opijał ten opijał...najpierw wszyscy napiliśmy się szampana (czy raczej wina musującego) a potem przez resztę wieczoru Brat z Szwagrem męczyli grubsze procenty....nie spiesząc się i nie narzucając jakiegoś szybkiego tempa...pełna kulturka :)
A dziś siostra pojechała do domu...wcześniej w odwecie na Starym, wyłączyłam komórkę i dopiero koło 14 włączyłam...otrzymałam sms-a, że Stary dzwonił do mnie w międzyczasie, ale to tyle,ja nie oddzwoniłam a On nie dzwonił więcej (a obstawiam,że dostał wiadomość,że pojawiłam się w sieci,gdy tylko sms-a włączyłam telefon)..tak więc mam zamiar, gdy zadzwoni (o ile zadzwoni!) powiedzieć,że dobrze nam zrobi ten miesiąc (minimum) separacji! Który zresztą sam proponował niedawno...
Nie szykuję się tak czy inaczej nigdzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz