środa, 29 lutego 2012

Powrót do Taty....

O ile wczoraj miałam mieszane uczucia co do słuszności podjętej decyzji, o tyle dziś te wątpliwości odeszły w zapomnienie...Już z rana Męż przysłał mi sms,jak minęła noc,wiem,że to nic takiego,ale On rzadko pisze do mnie sms-y z pracy a już w szczególności takie,w których nie wyraża swoich życzeń,czy coś:)Potem ja zadzwoniłam,aaaa bo co będziemy pisać,pogadajmy:) A później znów ja odezwałam się,bo odkryłam,że ZNÓW przegapiliśmy termin opłacenia OC samochodu :/ Na szczęście dało radę na odległość to załatwić,choć nie zmienia to postaci rzeczy,że do domu wracałam autem bez ważnej polisy!Ostatecznie miły Pan (kolega Starego) t-trochę mnie uspokoił i zaczęłam pakować nas (a uzbierała się spooooooro tego) i o 16 wyjechałam do domu...do Tatusia...Tatuś już był w domu,gdy podjechaliśmy i zaraz pojechaliśmy do dermatologa...no niestety tym razem okazało się,że nie wyolbrzymiłam problemu,bo rzeczywiście coś się dzieje...jakąś reakcję alergiczną ma Młody...dostaliśmy listę leków i zaraz wychodziłam z Apteki z całą reklamówką leków...I znów lekką ręką poszło 170zł! Ale cóż...zdrówko Młodego jest nie do przecenienia...i dlatego też nie czekałam na wizytę na NFZ,ale poszłam do znanej już nam Pani doktor...zobaczymy jakie będą efekty..Dopiero po wyjściu od lekarza pojechaliśmy do domu,wcześniej nie wchodziliśmy nawet....Młody nie wiedział czym najpierw się bawić,więc za chwil parę był bałagan w calutkim mieszkaniu (w prawie każdym pomieszczeniu!)....no i wciąż biegał za Tatą i powtarzał "TATA,TATA..." On naprawdę cieszył się,że odzyskał Tatusia...nie inaczej było gdy usypialiśmy w trójkę:) Wcześniej zaliczyliśmy pierwszą kąpiel w dorosłej wannie:) Trzeba było wypróbować nowy nabytek z Ikei w postaci maty do wanny,no i spisała się rewelacyjnie...wcześnie oczywiście zdarzało mi się kąpać Młodego w dużej wannie,ale tylko ze mną w środku,patrząc ile razy (gdyby nie moja obecność) zaliczyłby nura pod wodę albo choć zderzenie z ścianką wanny nie odważyłam się pozwolić Mu na "samodzielną" kąpiel...nie to co dziś...dziś mogłam bez obaw odejść od Niego na krok,by chociaż zęby umyć:) Od dziś mała wanienka może wrócić do wujka Roberta i niech czeka na nowego członka Ich rodziny..zresztą takich sprzętów,których pozbyłabym się już jest znacznie,znacznie więcej..nic tak nie lubię jak składowania bezużytecznych sprzętów,które Stary przywlókł od braciszka,mimo,że ja od początku byłam przeciwna...czyżbym była jasnowidzem i domyślała się,że nie przydadzą się? Choć w sumie nie wiem,czy to takie trudne domyślić się,że jak będę miała specjalnie organizować miejsce, wyciągała spod sterty innych niepotrzebnych rzeczy mega zwalistej huśtawki, na której Młody nie koniecznie musi chcieć posiedzieć? No i jak domyślałam się (a i pamiętałam,jak taki sam sprzęt "używany" był przez moją siostrę)na palcach jednej ręki można wyliczyć,kiedy Stary (bo to głównie On upierał się,że MUSI się ta rzecz przydać!)wyciągał huśtawkę i huśtał Młodego..jakby mógł (Stary) to sam by się w niej pohuśtał,bo przecież coś od Braciszka jest święte! Ale nic, wkrótce oddam wszyyyyyystkie te niepotrzebne rupieci:)
Po kąpaniu i użyciu tych wszystkich medykamentów zajęliśmy się oglądaniem książeczek,czego także Młody dopominał się (chciał koniecznie nadrobić zaległości we wszystkim!Wszystkim musiał się pobawić),a potem ja poszłam na kąpiel,a Tatuś przejął wartę:) Potem cała trójka położyła się do łóżeczka...o ja naiwna! Myślałam,że też pójdzie tak gładko jak u Babci,a tu nic z tego, 1,5 godziny Młody kręcił się po calutkim łóżku,przytulał,całował raz Mamę , raz Tatę (sprawiedliwie) albo ściskał oboje...a ja musiałam znów kilkukrotnie Go nosić, nawet nie dał Tacie,by to On pomęczył się! Koniec końców zasnął...u mnie na rękach...i teraz śpi w łóżeczku:) Nasze łóżko,jest znów tylko dla Mamy i Taty...przynajmniej na razie :)
Póki co jest idealnie...ehhh,obym nie zapeszyła:)
A Tatuś znów powiedział magiczne 2 słowa,a ja co? Popłakałam się z wrażenia:) A potem mówił,że po naszym spotkaniu wczorajszym nie mógł spać w nocy,a z pracy najchętniej zwolniłby się wcześniej i przyjechał do nas,ale nie miał przecież auta więc nawet w pracy był uzależniony od transportu....

2 komentarze:

  1. Agaaa!!! Jak miło to czytać naprawdę! Rany! Strasznie się cieszę i życzę Wam spokoju i szczęścia już na zawsze :-))))))))
    Tylko mam nadzieję, że jak mąż z czymś podpadnie, to nie skreślisz go od razu, tylko spokojnie dasz szansę, coooo? Chłop to doceni, zobaczysz :-)

    Póki co dużo zdrówka dla Kubusia!
    E.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zależy co to miało by być :p Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń