poniedziałek, 27 lutego 2012

Pierwsza rozprawa, pojednawcza...

No i udało się spotkać...i nie tylko to...ale od początku..
Było przed 16,gdy Stary zaczął wysyłać sms-y,które miały chyba na celu podniesienie mi ciśnienia,bo zadawał takie pytania,jakby nie pamiętał naszej porannej rozmowy i naszych ustaleń "to co,mam nie przyjeżdżać po Kubusia?"...ehhh po wymianie kilku sms-ów zaprzestałam odpisywać,bo ciśnienie miałam już stanowczo za wysokie...w końcu zadzwonił i nawet chwilę gadaliśmy, bo podobnie jak w sms-ach wydawało się,że rozmowa z rana nie miała miejsca..koniec końców ustaliliśmy (nie bez nerwów!!),że przyjedzie i pojedziemy gdzieś porozmawiać...przyjechał po 18...i pojechaliśmy do nas do domu!No i zmiękłam...przepraszam,jeśli zawiodłam kogoś...miałam nie mięknąć:( A co się stało? A no,w zasadzie nic...wszystko i nic...niby nie wiele usłyszałam z nowości...nowość polegała zupełnie na czymś innym,a mianowicie tonie Jego wypowiedzi i ogólnie całego zachowania,które odczytywałam "naprawdę stęskniony jest"! I naprawdę długo byłam nie wrażliwa na to Jego zachowanie,ale ostatecznie zmiękłam...może dlatego też,że zupełnie nie takiego Jego się spodziewałam...spodziewałam się zimnego i obojętnego jak dotąd...a tu taaaaaaaaaaaaaaaka niespodzianka...i w sumie nie ma sensu,bym powtarzała co mówił,bo to nie oddałoby niczego,chodzi o całokształt...nie pamiętam, kiedy ostatnio był tak ciepły...hmmm,nie wiem,czy kiedykolwiek był...no i sam uznał,że to będzie nasza ostatnia szansa i żebyśmy rozpoczęli wszystko od nowa...po raz wtóry wyznaliśmy sobie nasze żale i On obiecał,że poprawi się...ja byłam dziś tą zimną i prawie obojętną...bo wciąż w myśli miałam "miałaś nie mięknąć!!"...a z drugiej strony tak miło było widzieć,że On stara się o mnie...tak dziś się czułam... no i jak on patrzył na mnie...ehhh,ciekawe czy znów pożałuję tych słów :(
A póki co wróciłam do Mamy, na ostatnią noc...od początku postawiłam warunek,że coby się nie działo nie zostaję dziś z Nim...musze mieć szansę na spokojne przemyślenie,czy aby już nie żałuję!Wróciłam więc do Mamy naszym autem...a jutro mamy jechać do domu z Młodym...
I jeszcze coś....mieszkanie normalnie błyszczy! Tak wysprzątane to chyba nigdy nie było:) I to wszędzie...mnie zwykle branie czasu na coś..a On wysprzątał wszędzie(choć ja uważam,że to nie Jego zasługa ale Teściowej, czego On się wypiera)..

Drogi Anonimie, bardzo serdecznie dziękuję za komentarz...ciekawe,co teraz (po tym poście) myślisz:) Ja nie wiem czy patrząc z boku nie pomyślałabym: Głupia jestem.. Nie ma szans by coś się zmieniło... Sama nie wiem...ale jakoś nie umiałam dziś nie uwierzyć Mu....TRZYMAJCIE KCIUKI,BY TYM RAZEM SPOKÓJ I SZCZĘŚCIE ZAGOŚCIŁY W NASZYM DOMU:)

3 komentarze:

  1. Trzymam kciuki w takim razie i wcale nie myślę, że jesteś głupia, po prostu kochasz swojego Męża...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aguś, tego Ci własnie życzę z całego serca !! Buziaki dla Kubusia :)

    kawcia_mielona

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki mocno Agula, Kubuś zasługuje na oboje kochających sie rodziców :* maśka

    OdpowiedzUsuń